Asystent po sąsiedzku

Niedawno życie zmusiło mnie do poszukania sposobu na znalezienia opiekuna dla niepełnosprawnego dziecka, które panicznie boi się obcych. Wcześniej wiele razy zastanawiałam się, co w ogóle można zrobić w takiej sytuacji?

Mam na imię Sylwia i jestem mamą Adriana, nastoletniego autystyka. Mój syn bardzo lubi rysować, słuchać muzyki, grać w różne gry zręcznościowe w smartfonie lub tablecie. Uwielbia się huśtać. Jest pogodnym, choć bardzo cichym nastolatkiem.

Mimo to Adrian wymaga ciągłej uwagi, a przynajmniej pamiętania o tym, że ma skłonność do uciekania. O ile w domu takie sytuacje już się nie zdarzają, o tyle każde wyjście na spacer czy plac zabaw wymaga już pewnej czujności. Kilka razy najedliśmy się przez niego strachu.

Całej naszej rodzinie szczególnie utkwiło w pamięci zdarzenie z wakacji sprzed kilku lat, kiedy Adrian uciekł ojcu w lesie. Szukaliśmy go potem przez kilka godzin. Nigdy w życiu bardziej się nie bałam.

Mamy z mężem jeszcze dwoje małych dzieci, więc nie jest lekko. Z czasem ogarnięcie wszystkiego w domu zaczęło być coraz trudniejsze. Zwłaszcza, że nie chcieliśmy, żeby nasz starszy syn przesiadywał całymi popołudniami w domu. Powinien także spędzać czas na powietrzu. Ale zaczynało nam już brakować na to czasu i sił. Wobec tego znalezienie kogoś do pomocy stało się koniecznością. Ale tu pojawił się problem.

Adrian nie toleruje przy sobie nikogo, kogo nie zna. Nie przeszkadzają mu przechodnie, czy inne dzieci na placu zabaw. Natomiast gdy ktoś obcy się zbliży, próbuje z nim porozmawiać lub pobawić się to syn wpada w szał. Zaczyna krzyczeć, rzucać przedmiotami lub uciekać.

Dlatego w naszym przypadku zwykły asystent osobisty nie wchodził w grę. Być może w końcu poznalibyśmy kogoś, kto by trafił do Adriana i został przez niego zaakceptowany, ale nie mieliśmy już sił na metodę „prób i błędów”.

Wybawieniem okazała się informacja z Fundacji Sowelo, że asystentem może być osoba wskazana przez rodzinę, pod warunkiem, że nie jest spokrewniona. To było rozwiązanie naszego problemu! Jesteśmy bardzo zżyci z naszą sąsiadką panią Hanią, która często u nas przesiaduje. Ma podejście do Adriana, a czasem nawet wydaje mi się, że dogaduje się z nim lepiej, niż ja. Sąsiadka ma sporo wolnego czasu, więc kiedy jej zaproponowałam zostanie asystentką mojego syna bardzo szybko się zgodziła. Zwłaszcza, że dla niej była to okazja na podreperowanie domowego budżetu. Zabawnie podsumowała całą sprawę mówiąc, że w zasadzie nic się nie zmieni, tylko że teraz za przychodzenie do nas będzie miała płacone. Tak została asystentką osobistą w Fundacji Sowelo.

Teraz wszyscy są zadowoleni – ja i mąż, pani Hania i najwyraźniej też Adrian. Odpukać, ale odkąd wychodzi z domu ze swoją asystentką ani razu nie próbował uciekać.

Czasem myślę dlaczego wcześniej nie wpadłam na ten pomysł?! Zwłaszcza, że pewnie nasza sytuacja wcale nie jest wyjątkowa. Pewnie wiele rodzin chętniej przyłączyłoby się do projektu, gdyby wiedzieli, że asystentem może być ktoś z ich otoczenia. Przyjaciel rodziny, którego sami wskazali.

Jeśli ktoś ma opory przed wpuszczeniem do domu obcego człowieka może powinien rozejrzeć się po znajomych. Popytać, czy któryś z nich nie chciałby spróbować sił w nowej roli?  Ktoś bliski, zaufany, a dysponujący wolnym czasem. Może nie pracuje na pełen etat lub studiuje i dodatkowo chciałby robić coś pożytecznego. Właśnie takim ludziom Fundacja Sowelo ma coś do zaproponowania.  

Nasza pani Hania może to potwierdzić.

logotyp fundacji sowelo

Projekt współfinansowany ze środków ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych będących w dyspozycji Samorządu Województwa Wielkopolskiego w 2025 roku