Jak asystentka z SOWELO uratowała mi wakacje

Jak asystentka z SOWELO uratowała mi wakacje

Ania od lat czeka na każdy wakacyjny wyjazd nad morze, ale tym razem wszystko wskazywało, że marzenia trzeba będzie odłożyć. Niespodziewane problemy sprawiły, że jej plany legły w gruzach. I właśnie wtedy na horyzoncie pojawiła się Ola – asystentka z Fundacji SOWELO, która odmieniła cały bieg wydarzeń…

Cześć, jestem Ania. Mam osiemnaście lat i dziecięce porażenie mózgowe. Poruszam się na wózku. Nie jest mi łatwo, ale i nie mam w zwyczaju narzekać. Staram się wycisnąć z każdego dnia ile tylko mogę. Lubię słuchać muzyki i audiobooków. Spotykać się ze znajomymi. Uwielbiam spacery po okolicznych parkach, na które dwa razy w tygodniu zabiera mnie moja asystentka z Fundacji SOWELO. Łączę wtedy dwie przyjemności – bycie w naturze oraz rozmowy z Olą, z którą zdążyłam się już zaprzyjaźnić.

Staram się być aktywna, na ile tylko mogę. Regularnie przychodzi do mnie rehabilitant, z którym pracuję nad formą. Od kilku lat jeżdżę latem na turnus rehabilitacyjny, w którym towarzyszy mi mama. Jednak na początku tego roku okazało się, że nie będzie mogła ze mną pojechać. Prawie wpadłam wtedy w histerię, bo dla mnie turnus to jedyna okazja, żeby zobaczyć polskie morze, które tak kocham. Początkowo myślałam, że znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Nikt z moich krewnych i znajomych nie mógł mi pomóc. Dałam nawet ogłoszenie na Facebooku i innych social mediach, ale nikt się nie zgłosił. Czułam się coraz bardziej sfrustrowana i bezradna.

Długo biłam się z myślami, aż w końcu odważyłam się spytać Olę, czy zgodziłaby się pojechać ze mną. Trochę ją tą propozycją zaskoczyłam, ale po namyśle postanowiła spróbować. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak mnie tym ucieszyła?!

Co prawda mój entuzjazm osłabł na chwilę, kiedy po przeliczeniu liczby godzin wsparcia na turnusie okazało się, że wyczerpiemy limit na ten rok. I to nawet jeśli nie będę korzystać z pomocy asystentki przez cały czas (wiem, że asystent nie może pracować bez przerwy dłużej, niż dwanaście godzin). Ale Ola powiedziała, że po turnusie, od czasu do czasu, wpadnie na kawę i zabierze mnie na spacer. Jest naprawdę kochana!

Kiedy wszystko już obgadałyśmy Ola pobrała z internetu wniosek o dofinasowanie uczestnictwa w turnusie rehabilitacyjnym, a następnie pomogła mi go wypełnić.

Dołączyłyśmy kopię mojego skierowania na turnus rehabilitacyjny, w którym lekarz zaznaczył, że nie mogę pojechać bez opiekuna. I jeszcze kopie dwóch innych moich dokumentów:

  • orzeczenie o stopniu niepełnosprawności,
  • oświadczenia o wysokości dochodu w rodzinie i liczbie osób we wspólnym gospodarstwie domowym.

I tak skompletowaną dokumentację zawiozłyśmy do przypisanego mi PCPR-u (Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie).

Byłam dziwnie spokojna i przekonana, że wszystko się ułoży po mojej myśli i Ola pojedzie ze mną nad morze.
I rzeczywiście tak się stało. Po dwóch miesiącach przyszła pozytywna odpowiedź. Oczywiście natychmiast dałam jej znać.
I tak, po raz kolejny, udało mi się dotrzeć nad ukochane, polskie morze. Tym razem nie z mamą, a z przyjaciółką, asystentką z Fundacji SOWELO.

logotyp fundacji sowelo

Projekt współfinansowany ze środków ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych będących w dyspozycji Samorządu Województwa Wielkopolskiego w 2025 roku